Informacje dodatkowe
Imiona i nazwiska. Jak mi powiedziała moja nauczycielka chińskiego: „W Europie macie wiele nazwisk, ale mało imion. W Chinach jest niewiele nazwisk, ale każde imię jest inne”. I faktycznie rozróżnieniem jest u nas nazwisko, a imię tylko zawołaniem – stąd mody na imiona i dziesiątki Tomków czy Janków. Natomiast w Chinach nazwisk rodowych nie jest ponoć tak wiele. Wang to najpopularniejsze nazwisko na świecie – jest tych Wangów ponad 100 milionów… Ale za to każde dwuczłonowe imię dobiera się tak by pięknie brzmiało i było zapisane pięknymi znakami. Co więcej – w danym rodzie imię nie powinno się powtarzać! Nie ma zatem pomyłek. Tradycyjnie imiona dobierali dziadkowie na podstawie rodowych ksiąg. Dzisiaj mniej się tego przestrzega.
Herbata. Do posiłku wszędzie podają herbatę jaśminową. Robi się to celowo. Chińczycy łatwo rozpoznają która zielona herbata jest dobra, a która to lura. Nasza herbata czarna to herbata popsuta, przefermentowana i piją ją tylko cudzoziemcy. Bezpiecznie jest zatem podać herbatę jaśminową. Stąd jej powszechność.
Jedzenie. Pyszne. Lekkie. Tanie. Można się dobrze najeść, a obżarstwo ci nie grozi. Wstajesz od stołu najedzony, ale nie ciężki. Można jeść wszystko i raczej nie należy obawiać się kłopotów żołądkowych. Do tego oczywiście wszechobecna herbata, ale także zupełnie przyzwoite piwo (nieco lżejsze od naszego). Umiejętność posługiwania się pałeczkami bardzo przydatna. Warto poćwiczyć przed wyjazdem.
Lektury. Jest całkiem spory wybór przewodników. Bardzo dobry był przewodnik „Chiny” dostępny z Gazetą Wyborczą. Jeśli nie chcesz tarmosić grubej książki to wybierz, któreś z podręcznych wydawnictw np. Berlitza. Przed wyjazdem przeczytaj znakomitą książkę „Chińszczyzna” autorstwa Ireny Sławińskiej – Hu Peifang. Jest to zbiór felietonów opowiadających o jej ojczyźnie, o obyczajach, o języku i o piśmie. Jeśli szukasz zachęty do wyjazdu – znajdziesz w tej właśnie książce. Polecam także kryminalne opowiadania o sędzim Di stylizowane na dawne chińskie historie. Ich autor, Robert van Gulik, był w latach 30-tych XX wieku dyplomatą pracującym na Dalekim Wschodzie, erudytą i wielbicielem Chin. Zaś przypadki sędziego Di przypominają bardziej problemy z jakimi musiał zmierzyć się Sherlock Holmes niż dzień z życia Chucka Norrisa. Prócz lektur lekkich i popularnych, o których wspominam powyżej dostępnych jest po polsku wiele poważniejszych opracowań o historii Chin, o kulturze tego kraju i o dzisiejszych planach. Wybierz tę, która odpowiada twoim zainteresowaniom.
Kiedy będziesz już na miejscu możesz uzupełnić swoje lektury o przepiękne albumy, zwłaszcza opisujące te najbardziej znane miejsca. Warto także kupić słownik, gdyż wbrew pozorom wcale nie jest trudno się nim posługiwać. Polecam również małą i tanią, ale uroczą książeczkę „Chinese Characters and Culture”, gdzie opisanych jest kilkadziesiąt chińskich znaków, geneza ich powstania, historia ich ewolucji oraz przykłady popularnych fraz. Bywa na lotniskach i jest znakomitą lekturą do samolotu na drogę powrotną!
Masaż. Choćbyś miał to zrobić tylko i wyłącznie dla poprawienia nastroju – zrób to. Może być masażem całego ciała, ale może być tylko masażem stóp. Może trwać godzinę, a może być krótszy. Ale technika masażu jest odmienna od europejskiej i warto spróbować. Ceny – w porównaniu z Polską – zdecydowanie konkurencyjne.
Medycyna tradycyjna chińska. Studiuje się ją tutaj przez pięć lat tak samo jak medycynę europejską. Bardzo często lekarze mają za sobą jedne i drugie studia. Powiedziano nam, że w przypadkach konieczności szybkiej interwencji przewagę mają europejskie metody leczenia. Natomiast w przypadku przeciwdziałania długotrwałym i przewlekłym stanom, w przypadku prewencji i zopobiegania zmianom miejscowi preferują metody tradycyjne.
Muzeum Lasu Stell w Xian. W odległych czasach wykuwano na kamiennych stellach najważniejsze informacje. Następnie nakładano na taki kamień ryżowy papier tak by wypełnił również wykute zagłębienia i czerniono płaską powierzchnię farbą. Papier zdejmowano ze stelli i na jego czarnym tle pozostawał jasny rysunek. Najstarsze stelle w tym muzeum mają prawie dwa tysiące lat. Są takie, gdzie wykuto dzieła Konfucjusza, te z edyktami ponoć wiernie oddające własnoręczne pismo cesarza i te, z których odbitka jest mapą prowadzącą przez góry. Można poznać różne rodzaje pisma jakie przez wieki były rozwijane w Chinach. Są również stelle, które są pokazem artystycznego mistrzostwa – wyryte w XVIII wieku liście na łodygach bambusa to znaki poematu. Tańcząca postać boga uczonych to także napis. I co najważniejsze – można nie tylko obejrzeć jak robiło się odbitki tą starożytną techniką, ale także je kupić. Za bardzo przystępną cenę!
Muzeum Narodowe w Shanghaiu. Trzeba poświęcić co najmniej dwie-trzy godziny, ale to jedna z lepszych inwestycji podczas podróży po Chinach. Kompendium informacji o sztuce Chin w czystej formie. Na każdym piętrze są cztery wydzielone galerie poświęcone innym rodzajom sztuki – od malarstwa poprzez kaligrafię, rzeźbę, ceramikę, porcelanę, a skończywszy na brązach czy meblach. Eksponaty liczą nawet kilka tysięcy lat, a chronologiczny układ każdej wystawy pozwala zapoznawać się ze wszystkimi przemianami w sensownej kolejności. Można wypożyczyć elektroniczny przewodnik, można też zakupić książki dotyczące poszczególnych ekspozycji. Polecam!
Nazwy. Nie należy sądzić, że wystarczy sięgnąć do słownika, znaleźć odpowiednie słowo, pokazać napotkanemu Chińczykowi, a ten uśmiechając się uroczo wskaże drogę. Nie należy także sądzić, że to co jest napisane w przewodnikach po polsku czy po angielsku odpowiada wiernie temu co jest napisane po chińsku. „Wielki Mur” wcale nie jest „wielki” tylko „długi”, a w zasadzie nie jest też dosłownie murem. „Armia Terakotowa” po chińsku to wcale nie jest armia i wcale nie jest terakotowa, tylko jest to zestaw trzech wyrazów „żołnierz koń posąg”… Nasza czarna herbata to tutaj herbata czerwona. Przykłady można mnożyć. Im więcej takich przykładów się pozna tym bardziej podoba się chińska poetyka nadawania nazw czy imion.
Ogrody. Koniecznie trzeba odwiedzić. W Chinach tworzenie ogrodów było sztuką. Dzięki ogrodom Suzhou trafiło na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ale i tak najbardziej podobał mi się Yuyuan w Shanghaiu.
Prezenty i zakupy. Aż trudno jest coś poradzić, bo wybór jest niezmierzony. Dla osób z zasobniejszym portfelem może to być biżuteria, a ci bez grosza może zadowolą się herbatą za kilka yuanów. Czy to będą obrazy na papierze tworzone różnymi technikami, czy to będzie pieczęć z własnym imieniem, czy to będzie fragment ludowego stroju, a może wyrób tradycyjnej chińskiej medycyny – dla każdego coś miłego. Ceny od yuana w górę. I targować się!!! Nawet w państwowych sklepach! Chińczycy to najbardziej handlowa nacja na świecie – nie można ich obrazić akceptacją pierwszej podanej ceny… Patrz także: Muzeum Lasu Stell w Xian, Świątynia rodziny Chen w Kantonie oraz Zupełnie na koniec.
Świątynia rodziny Chen w Kantonie. Wspaniałe muzeum chińskiej sztuki. Dopiero tutaj można się na własne oczy przekonać o mistrzostwie chińskich artystów. Rzeźby w kości słoniowej są zachwycające, w nefrycie czy drewnie też. Porcelana wspaniała, obrazy wyszywane jedwabiem także. Zgromadzono tu przedmioty najwyższej klasy. A wszystko w otoczce bajecznie zdobionych budynków, gdzie kiedyś miała siedzibę akademia sztuk pięknych. Miejsce, które koniecznie trzeba odwiedzić w bezbarwnym i niezbyt ciekawym Kantonie. Na prezent lub pamiątkę polecam filigranowe figurki z ceramiki – tradycyjny tutejszy wyrób. Można wybrać prawdziwe cudeńko za bardzo przystępną cenę.
Zapis nazw chińskich. Za wyjątkiem utrwalonych w języku polskim nazw takich jak Pekin (Beijing) czy Kanton (Guangzhou) starałem się wszystkie nazwy zapisać w przyjętej formie pinyin. Zrobiłem jeszcze wyjątek dla Macao pozostawiając tę nazwę w portugalskiej transkrypcji, ale nie złamałem się dla Shanghaiu (Szanghaj) czy Shaolin (Szaolin). Przyczyn jest kilka. Po pierwsze, w Chinach coraz więcej można znaleźć napisów w alfabecie łacińskim, właśnie w translacji pinyin. Każdy kto będzie jechał do Chin im szybciej zapozna się z tymi formami zapisu tym lepiej. Po drugie, zapis pinyin jest powszechnie przyjęty na całym świecie, więc nie będzie problemu ze znalezieniem odpowiednich informacji w książkach obcojęzycznych czy w Internecie. Po trzecie, sposób wymowy pinyin jest opisany w wielu miejscach i można pokusić się o próbę odczytania dowolnej nazwy po chińsku. Po czwarte zaś, transkrypcję tę stosuje się również w komputerach i telefonach komórkowych, by przy pomocy typowej klawiatury wprowadzać tysiące odmiennych znaków.
Zupełnie na koniec. Kiedy dzieło było skończone artysta przystawiał swoją pieczęć. Dlatego też dobrze jest sprawić sobie pieczęć z własnym imieniem i sygnować nią zakończenie pracy. (moje imię Michał jest bardzo łatwo zapisać po chińsku i bardzo łatwo to zapamiętać – wystarczą dwa proste znaki, znak „ryżu” i znak „dobry” – by uzyskać mî hâo, ale ponieważ jednak Michał ma poprzez zdrobnienia „niedźwiedzie” konotacje stąd lepiej zmienić akcent i wymienić „ryż” na „miód”, mì hâo. Jedyna wada to fakt, że znak miodu jest dużo bardziej skomplikowany…)