Dlaczego Mauritius?
Widok na Le Morne BrabantMauritius stał się modny. Już sama nazwa pachnie egzotyką. A potem dochodzą opowieści ludzi, którzy na Mauritiusie nurkowali, polowali na rekiny, łowili włóczniki, wylegiwali się na plażach, pływali na desce, grali w golfa – a wierna służba donosiła zimne drinki. Raj znudzonego mieszczucha. Eden bogatego japiszona. Obrazek z folderów turystycznych. Wyspa na południowych oceanach – palmy, plaże, sprawna obsługa i uśmiechnięci ciemnoskórzy tubylcy. Dodatkowo: działają komórki, nie ma problemu z dostępem do Internetu, klimatyzacja nie zawodzi, banki sprawne, drogi równe, ceny umiarkowane. Podsumowując – coś okropnego. W dodatku – to prawda…
A zatem dlaczego?
– bo każdy przewodnik zaczyna się od wypowiedzi Marka Twaina, że Bóg najpierw stworzył Mauritius, a potem na jego obraz i podobieństwo stworzył raj
– bo mieszanina brytyjskiego kolonializmu, francuskiej tradycji i hinduskiej (przeważnie) ludności dała niezwykłą, kreolską mieszankę
– bo trafiasz do tropikalnego kraju, ale bez „złej” strony tropików – chorób, jadowitych zwierząt itd
– bo stąd pochodzi słynny znaczek „Błękitny Mauritius” (kto w młodości czytał komiksy z kapitanem Żbikiem w roli głównej ten zrozumie)
– bo można (oczywiście w wersji turystycznej) obejrzeć unikalną faunę i florę wyspy
– bo rzeczywiście poziom usług jest bardzo wysoki
– bo to doskonały pomysł na leniwe wakacje
Sprzedam jeszcze jedną teorię. Była taka chwila, że świat mógł wyglądać jak Mauritius. Gdyby nie było Joanny d’Arc wówczas Anglicy podbili by Francję. Ale, że kulturalnie i cywilizacyjnie Francuzi stali wyżej, więc po pewnym czasie to oni byliby faktycznym zwycięzcą. Anglicy nauczyliby się mówić po francusku i w dalszym ciągu mieliby ochotę na podboje całego świata. Nie nauczyliby się naturalnie jeździć „po dobrej stronie drogi”, bo ten wysiłek byłby dla nich za duży. No, trudno. Więc dzisiaj Ameryka, pół Europy i wiele innych krajów byłyby jak Mauritius: samochodem jeździ się po lewej stronie, urzędowym językiem jest angielski, ale wszyscy i tak mówią po kreolsku (języku opartym w znacznej mierze na francuskim), jest porządnie i czysto, ale nie nudno itd. itp. Pomyśleć, że wszystko rozbiło się o jedną dziewicę…
Miejsce i czas
Mauritius to niewielka wyspa na Oceanie Indyjskim leżąca na wschód od Madagaskaru o powierzchni 1 865 km kwadratowych. Z północy na południe 63 km, ze wschodu na zachód 47 km. Odległości porównywalne do sporego miasta w Europie, a komunikacja dużo łatwiejsza. Wyspa ma pochodzenie wulkaniczne, a jej początek miał miejsce około 8 milionów lat temu. Krajobraz wyspy kształtują bazaltowe szczyty gór o wysokości ponad 800 metrów. W centrum wyspy gęsto zalesiony płaskowyż (600 m) poprzecinany rzekami. A dalej nadbrzeżne niziny wykorzystane głównie na uprawę trzciny cukrowej.
Praktycznie przyjechać można przez okrągły rok, choć w styczniu i lutym pobyt może popsuć cyklon. Okres Świąt Bożego Narodzenia i Sylwestra to dodatkowy wydatek – wtedy najwięcej osób chce przebywać na wyspie i ceny rosną. Panuje tu klimat tropikalny, ale jest łagodzony przez chłodną oceaniczną bryzę. Właściwym strojem są lekkie letnie ubrania i naturalnie strój do kąpieli. Opady deszczu wahają się pomiędzy 4 500 mm na centralnym plateau, gdzie góry zatrzymują obłoki do około 900 mm na północnym i zachodnim wybrzeżu. Mauritius znany jest też ze swojej przyrody – w tropikalnych lasach ciągle żyje wiele endemicznych gatunków ptaków. Za wyjątkiem jednego gatunku nietoperza wszystkie ssaki zostały zawleczone na wyspę przez kolonistów. Jest także 15 gatunków spotykanych tylko tutaj gadów, ale nie ma wśród nich gadów jadowitych.