Impresje
Człowiek – istota zależna od słońca (Islandia wyprawa)
Podczas pobytu na Islandii po raz pierwszy doświadczyłem tego jak bardzo człowiek jest związany ze słońcem. Było to podobne uczucie jak skaleczenie się w serdeczny palec – wydaje się, że palec ten prawie w ogóle nie ma znaczenia w codziennej krzątaninie, w pracach wykonywanych ręką. I dopiero skaleczenie (i dokuczliwy ból przy różnych czynnościach) przekonuje nas, że jednak korzystamy z niego bardzo często. Okazuje się, że ze słońcem jest podobnie – nie zdajesz tylko sobie sprawy z tego jak z niego korzystasz. Dopiero kiedy zawodzą dotychczasowe doświadczenia odkrywasz prawdę. A zatem, mieszkańcu umiarkowanych szerokości geograficznych, musisz wiedzieć, że niezależnie od swego technicznego wyposażenia, to według słońca określasz kierunki świata i mierzysz czas. Robisz to bezwiednie ustalając dokąd chcesz iść lub jechać i licząc ile ci czasu zostało by drogę tę zakończyć przed zmierzchem. Bardzo precyzyjnie jesteś w stanie pokazać dokąd należałoby pójść oraz bez zegarka jesteś w stanie określić która jest godzina.
Na Islandii twoje instynkty nie zdadzą się nawet psu na budę. Latem jasno jest prawie cały czas, a słońce przez dwadzieścia godzina na dobę maszeruje poprzez niebo złośliwie zawieszone na (prawie) tej samej wysokości. Oczywiście to przesadzony obraz, ale coś przeszkadza w normalnym postrzeganiu czasu i przestrzeni. Obecność światła nie miała wpływu na mój sen – zasypiałem bez problemów. A niemożność określenia stron świata i podświadomego liczenia upływu czasu była denerwująca!!! Po raz kolejny okazało się, że drzemią w nas ukryte instynkty wypracowane przez miliony lat przez dobór naturalny i kiedy zawodzą wpadamy w złość.
Ciekawe co denerwuje ludzi w kosmosie?
Wyspa ognia
Nie należy dać się zwieść lodowej lagunie Jökulsarlon, ani obecności największego lodowca Europy. Nie należy myśleć o Islandii jako o kolejnej zimnej, skandynawskiej krainie. Islandia w ogniu została zrodzona i ogień jest jej przeznaczeniem, a ślady starć pomiędzy płytami tektonicznymi nosi na swej skórze jak rzadko która ziemia.
Możesz poczuć obecność gorącego oddechu ziemi wdrapując się na żużlowe zbocze Hvarfjall lub oglądając zwały lawy przy Krafli. Siarkowy odór wydobywający się z fumaroli Namafjall będzie dowodem zwierzchnictwa Hefajstosa na tym terenem. Jeśli tylko jednak oddalisz się od śmierdzących dziur w ziemi…
Wypoczywając w basenie Błękitnej Laguny w ogrzanej przez głębiny wodzie pomyślisz może, że to miłe by mieć w zasięgu ręki naturalne i ekologiczne ciepełko. Kolejne szczyty wulkaniczne potraktujesz jak naturalny fragment krajobrazu – dzikiego i nieujarzmionego, ale groźnego tylko od czasu do czasu. Wystrzeliwujące fontanną wody i pary gejzery uznasz za efektowną atrakcję turystyczną. Zmylą cię lśniące w słońcu lodowce, ukoi twój niepokój szumiąca woda strumieni i malownicze wodospady.
Ale Svartifoss – wyglądający jak kolumna wody przecinająca zdobione mukarnasami sklepienie najpiękniejszych meczetów Persji – to efekt szybkiego stygnięcia wulkanicznej skały. A rozległe sandury na południowych brzegach Islandii to pozostałość po wielkiej fali z roztopionego wybuchem lodowca – kataklizmu, który zdarza się częściej niż nam się wydaje. Mieniące się różnymi kolorami góry to także wynik dużej aktywności Ziemi.
Pomimo chęci postrzegania Islandii jako najbardziej na północ wysuniętego kraju Europy, pomimo bliskości koła podbiegunowego, pomimo lodowych czap i długich śnieżnych zim – pomimo tych wszystkich spraw na każdym kroku będziemy mieli przypominane, że pod nogami mamy wyspę ognia.
Nierozłączni
Ptaki na północy można obserwować praktycznie tylko w trakcie gniazdowania. Po odchowaniu młodych odlatują nad ocean by tam zbierać siły do następnego okresu lęgowego lub rozpoczynają długą podróż na południe, by uniknąć mroźnej zimy. Wielotysięczne kolonie pustoszeją. Nie ma już krzyku i skrzeku jednocześnie dochodzącego z wielu dziobów. W trudnym islandzkim klimacie niewiele ptaków i zwierząt jest w stanie przetrzymać zimę. Jeszcze trudniej być drapieżnikiem uzależnionym od obecności potencjalnej zdobyczy.
Przez cały rok Islandię zasiedla białozór, największy z sokołów. Jest jedynym drapieżnym ptakiem na stałe przebywającym na wyspie. Jego szansą przeżycia jest umiejętność polowania na pardwę śnieżną. Gdyby zabrakło pardwy – sokoły nie przetrzymają zimy. Także i latem pardwa stanowi podstawę menu sokoła. Sokół i pardwa stanowią nierozłączną parę – drapieżnika i ofiary. Los majestatycznego i wspaniałego sokoła – a udało mi się widzieć białozora w locie! – jest prawie całkowicie uzależniony od obecności niezbyt efektownego i niezbyt ciekawego, grzebiącego w ziemi ptaszyska. Telewizyjna gwiazda gaśnie jeśli zabraknie jej publiczności, a generałom trudno wejść do historii bez wysłania na śmierć zastępów szarej piechoty. Kim jest polityk bez wiernego elektoratu, sportowcy na pustym stadionie czy felietonista bez czytelników? Zwłaszcza kiedy – tak jak islandzki białozór – nie może lub nie umie odlecieć do ciepłych krajów.
Podobno sokoły i im podobne drapieżne nie należą do największych intelektualistów. Budzą jednak zainteresowanie i respekt, trafiają na państwowe godła bo są sprytne, szybkie i piękne. Są wspaniałe. Są dumne. Mogą być symbolem majestatu. Mogą być znakiem siły. Są godne podziwu. Widzimy w nich szlachetność i doskonałość. Nie są mądre – ale my, pardwy, nie za to je kochamy…
Jökulsarlon
Pierwsze wrażenie to zaskoczenie zmianą krajobrazu. Nagle wylądowałeś na Antarktydzie. Po spokojnej wodzie pływają wielkie kawały lodu, a spomiędzy nich czasami wygląda foczy łeb. Lód jest w ciągłym ruchu – jakaś kra właśnie skrzypi, jakaś wywraca się pokazując wypolerowany wodą brzuch. Nad lodowym polem wrzeszczą rybitwy.
Drugie wrażenie to zimno. Nawet jeśli to był ciepły dzień i słońce ciągle miło przygrzewa to w pewnej chwili zaczynasz czuć chłód bijący od lodowych brył.
Trzecie wrażenie to myślenie o jak najciekawszym ujęciu tego zjawiska. Biegasz z aparatem i próbujesz kolejnych ujęć. Nie czujesz się samotny – takich jak ty jest tutaj wielu…
Ostatnie wrażenie to napawanie się widokiem laguny: widokiem lśniącego w słońcu lodu, jego niezwykłych kształtów, gładkiej wody, ptaków ganiających się po niebie. I wielkiego lodowca, którego cielący się jęzor daje życie lodowej lagunie.
(Jökulsarlon znajduje się na południu Islandii u stóp Vatnajökull, nieco bardziej na wschód od Skaftafell i około 60km na zachód od Höfn. Obecność obowiązkowa!)