Dodatkowe informacje
◄Uwaga: wszystkie informacje z lipca 2003 roku!!!►
Wizy: do wszystkich krajów, w których byliśmy (z wyjątkiem RPA) potrzebne są wizy. Biura turystyczne załatwiają je zazwyczaj bez większych problemów z Polski lub na miejscu, ale otrzymanie np. wizy botswańskiej na granicy trwa dość długo.
Zagrożenia, szczepienia i zapobieganie chorobom: malaria może zaatakować w Botswanie. Również mucha tse-tse jest od dawna nazywana strażnikiem Okavango. Stopień zagrożenia jest zależny od pory roku – podczas pory suchej zagrożenie jest niewielkie. Oczywistym zagrożeniem w parkach narodowych są dzikie zwierzęta, a bliskie spotkanie ze słoniem czy lwem powoduje natychmiastowe nabranie szacunku do tych stworzeń. Nawet jeśli obie spotykające się strony zachowają spokój i dystans. Tak zwana wielka piątka zwierząt (lew, lampart, słoń, hipopotam i bawół) jest znana z tego, że ranna atakuje człowieka. Bezwzględnie należy słuchać zaleceń przewodników. Bezpieczna odległość jaką utrzymuje się wobec hipopotamów najlepiej świadczy, że to te właśnie zwierzęta zabijają najwięcej ludzi w Afryce.
Pożywienie: normalne zachowanie się w warunkach nie-europejskich. Napoje tylko z butelek. Potrawy dobrze wygotowane, smażone czy pieczone. Próbować trzeba wszystkiego, choćby to miały być smażone robaki, ale przede wszystkim warto skusić się na dziczyznę. W podróży polecam korzystanie z tzw. biltonga, czyli suszonego na afrykanerską modłe mięsa. Zajmuje mało miejsca, jest bardzo sytne i smaczne. Aż dziw, że jeszcze tego nie można dostać w Polsce. RPA to miejsce gdzie można zaopatrzyć się w znakomite wina, a z Namibii warto przywieźć likier Amarula (mniam!).
Pieniądze: RPA i Namibia to banki oraz bankomaty. Botswana już ma gorszą infrastrukturę. Zimbabwe to prawdziwa tragedia – inflacja idzie w tempie absolutnie nieprawdopodobnym (podczas pobytu w lipcu 2003 nad Wodospadami Wiktorii oficjalny kurs dolara wynosił 800 dolarów zimbabwańskich, kurs uliczny już ponad 2000, natomiast w miesiąc później kurs uliczny podniósł się do poziomu 4000…). Generalnie najlepszą walutą w tamtym regionie jest południowoafrykański rand (w Namibii można go używać wymiennie z miejscową walutą). Jeśli zaś nie rand to amerykański dolar.
Łączność: Oczywiście w Delcie Okavango można zapomnieć o telefonie. W Victoria Falls komórka działa bez problemu. Natomiast prawdziwym zaskoczeniem było funkcjonowanie komórki na środku namibijskiej pustyni, niedaleko wydm Sossusvlei…
Pamiątki: rzeźby w drzewie jest ci tutaj dostatek. Można się wyposażyć za wszystkie czasy w maski i figurki i, co ciekawsze, w rzeźby z różnych miejsc Afryki. Warto się zatem wcześniej zapytać, czy na pewno ta piękna maska nie pochodzi z Kamerunu czy Mozambiku. Polecam w Swakopmundzie wizytę w sklepie z butami – pierwszorzędne i tanie buty z foczej skóry, od półbutów do butów traperskich. Wygodne, miękkie jak rękawiczki, nieprzemakalne. Doskonała pamiątka! Warto także zainwestować w nagrania miejscowych artystów – nie dziwi, że tacy artyści jak Paul Simon czy Peter Gabriel specjalnie przyjeżdżali do południowej Afryki by muzykować z czarnymi instrumentalistami.
Język: Angielski, chociaż lingua franca tej okolicy to przede wszystkim africaans. W Namibii często spróbują się do ciebie odezwać po niemiecku, potem w afrikaans, by w końcu wreszcie po angielsku zapytać skąd jesteś…
Inne: Filmy są dostępne bez problemów. Ludzie nastawieni przyjaźnie, choć nie nachalnie. Praktycznie nie widzieliśmy żebractwa, acz uliczni handlarze ciągle mieli dla nas całe mnóstwo rzeźb i masek. Ruch samochodowy – lewostronny (uwaga przy przechodzeniu przez ulicę!!!).