Trekking – wyposażenie
Trekking na goryle – co ze sobą wziąć a czego nie brać?
Plecak. Niewielki plecak jak do chodzenia po mieście czy na podmiejski wypad. Na tyle duży by zapakować do niego zapas picia, jedzenia i sprzętu fotograficznego. Plecak najlepiej niezbyt szeroki, dobrze przylegający – nie będzie nam przeszkadzał jeśli trzeba będzie gdzieś przecisnąć się pomiędzy gałęziami, kieszenie nie będą zaczepiać się o krzaki. Patrz także: Tragarz.
Jedzenie. Warto wiedzieć na którą trasę – długą czy krótką – będzie się wyruszać. Wydaje się, że lepiej wziąć czekoladę lub baton niż pełny lunch. Zewnętrzne warunki także mogą zmieniać zapotrzebowanie – w czasie deszczu nie będzie się chciało jeść prawie wcale, przy ładnej pogodzie piknik w drodze powrotnej okraszony pełnymi emocji opowiadaniami ze spotkania z gorylem to sama przyjemność.
Picie. Obowiązkowo dużo wody. Ilość zgodnie z indywidualnym zapotrzebowaniem, ale należy przyjąć, że będzie się piło więcej niż normalnie. Trekking odbywa się przy wysokiej wilgotności, wysokiej temperaturze na całkiem sporej wysokości. Maszeruje się dość ostro pod górę, a w czasie deszczu pod peleryną można się zdrowo spocić. W czasie zimnego deszczu, a zwłaszcza jak chlupie w butach można mieć ze sobą płyn do wewnętrznego rozgrzania organizmu i spełnienia zwycięskiego toastu. Rocznik, ilość oraz charakter płynu w zależności od potrzeb, zasobności kieszeni jak również preferowanych walorów smakowych.
Tragarz (zwany porterem). Warto skorzystać z jego/jej usług i to z wielu względów. Po pierwsze, można skoncentrować się na samej trasie zamiast przejmować się tym co ciąży na plecach. Po wtóre, tragarz nie tylko niesie plecak, ale także pomaga przy pokonywaniu wszelkich przeszkód, pomoże przeskoczyć, podejść, poda rękę. Po trzecie zaś – i kto wie czy nie najważniejsze – daje się pracę ludziom, którzy mieszkają we wsiach wokół rezerwatów, a to kolejny przyczynek do tego by uznawali ochronę przyrody za lepsze rozwiązanie niż rabunkową eksploatację lasu.
Wynajęcie tragarza w Bwindi odbywało się w ostatniej chwili przed wyruszeniem na trekking i przewodnik przywoływał odpowiednią ilość osób spośród grupy czekającej na pracę. Standardowa stawka to 10 dolarów amerykańskich plus napiwek dawany „po uważaniu”. Bardzo często zapłatą było 20 tysięcy ugandyjskich szylingów, czyli około $12. Oczywiście im dłuższa wyprawa tym powinno się dać większy napiwek. Za kilka godzin chodzenia po górach nie są to stawki wygórowane.
Lornetka. Przydatna może być mała i lekka – choćby nawet teatralna! – lornetka lub mała lunetka. Natomiast zupełnie nieprzydatna jest lornetka jaką bierze się na obserwację ptaków. Goryle obserwujemy z dość bliska wśród gęstej roślinności, więc mocne szkła ptasiarskiej lornetki zupełnie się nie nadają.
Pieniądze. Generalnie nieprzydatne, z wyjątkiem opłacenia tragarza.
Telefon komórkowy. Jako środek łączności dzisiaj nieprzydatny i tracący zasięg już parędziesiąt metrów od wsi, ale przy tak gwałtownym rozwoju sieci w Ugandzie i Rwandzie jestem przekonany, że w ciągu kilku najbliższych lat może się okazać, że przewodnik będzie zalecał jego wyłączenie przed zbliżeniem się do stada goryli. Opcjonalnie może być wykorzystany do robienia zdjęć (patrz „Trekking na goryle – fotografowanie”)
Sunblock. Podczas wyjścia na goryle równie przydatny jak klapki kąpielowe. Zostawiamy w obozie. Pamiętajmy jednak, że podczas pobytu w Ugandzie czy Rwandzie posiadanie i używanie sunblocku jest absolutnie konieczne!
Środki przeciw owadom. Warto się wysmarować/wypsikać przed wyjściem na trekking, a potem ewentualnie mieć pod ręką by ponowić zabieg. W tych lasach ciągle coś bzyczy, fruwa, podlatuje, pełza, skacze, maszeruje stadami i w pojedynkę. Szalenie trudno jest się z tymi przedstawicielami fauny zaprzyjaźnić, więc warto od początku wskazać im nasze zamiary zniechęcające do bliższego kontaktu.
Środki wzmacniające i leki. W zależności od indywidualnych potrzeb. Spójrz na „Trekking na goryle – warunki trekkingu i obserwacji goryli” by określić w jakich warunkach będzie odbywała się wyprawa i zdecyduj sam.