Trekking – ubiór
Trekking na goryle – jak się ubrać?
Barwy i zapachy. Chociaż informacji na ten temat nigdzie nie ma, a przewodnicy o tym nie wspominają to jednak pamiętajmy by ubrać się w stonowane barwy – brązy, beże i zielenie. To będą kolory neutralne dla goryli i na pewno nie budzące ich zainteresowania czy agresji. Osoby zainteresowane niepostrzeżonym wmieszaniem się w stado goryli i dołączeniem się do stada na resztę życia uprasza się o ubranie się całkowicie na czarno… 😉
Z podobnych względów odrzućmy tego dnia najbardziej odurzające perfumy i wody toaletowe. Goryle nie docenią naszego znakomitego gustu, a dokładnych badań nad ich preferencjami w tej materii jeszcze się nie prowadzi. A jak się nasz najnowszy zapach nie spodoba silverbackowi?
Buty. Za kostkę, dobrze trzymające stopę. Afrykańscy przewodnicy przeważnie chodzą w kaloszach, a na łatwiejszej trasie wystarczą zwykłe buty sportowe. Jednak aby być przygotowanym na każde warunki – brnięcie przez błotniste górskie ścieżki w czasie solidnego deszczu nie jest wykluczone – lepiej mieć wygodne buty trekkingowe. Patrz: stoptuty.
Skarpety. Dostosowane do butów. Osoby bardziej obawiające się insektów mogą wyłożyć skarpety na spodnie. Nie jest to zupełnie bezzasadne – skarpety nosiłem „po miastowemu” i zostałem pogryziony przez mrówki. Z wyłożonymi na spodnie skarpetami mniej zaczepiamy się o różne gałęzie i tym samym poruszamy się ciszej, choć to ostatnie akurat w przypadku podchodzenia goryli nie ma specjalnego znaczenia.
Spodnie. Oczywiście długie. Nie tylko ze względu na możliwość pogryzienia przez owady, ale przede wszystkim ze względu na to, że będzie konieczność przechodzenia przez kolczaste krzaki i zarośla. Określenie „Nieprzebyty” (Impenetrable) w nazwie Parku Narodowego Bwindi nie pojawiło się bezzasadnie. Pomimo długich spodni rwandyjskie pokrzywy umiały dotkliwie zasygnalizować swoją obecność.
Stoptuty. Opcja. Jeśli właśnie nie pada deszcz i nie zanosi się na ulewę można z nich zrezygnować. Generalnie nie warto brać na najłatwiejsze trasy przeznaczone dla fizycznie najsłabszych turystów. Można nie zakładać także wtedy kiedy niestraszne jest upapranie się w błocie aż po pas. Na trekkingu w Rwandzie nie miałem stoptutów – dobrze mi tak!
Koszula. Długi rękaw. Z tych samych przyczyn co spodnie z długimi nogawkami. Jak ktoś nie wierzy to niech w krótkim rękawie przedrze się przez gęste krzaki jeżyn. Potem jeszcze warto na chwilę położyć się w mrowisku. Jeśli to doświadczenie się spodoba to można iść w krótkim rękawie.
Peleryna od deszczu. Zdecydowanie tak. Absolutnie odradzam kurtkę przeciwdeszczową w rodzaju membranowej kurtki goreteksowej, która praktycznie nie będzie oddychać w tutejszych warunkach. W tropikalnym lesie jest przeważnie gorąco i wilgotno, w powietrzu wisi wodna zawiesina i dlatego należy chronić się przed wodą, a nie przed chłodem. Pod peleryną podczas marszu po górach też będzie gorąco – nawet jeśli zaczyna padać deszcz i nagle temperatura spada. Dodatkowo peleryna może przykryć plecak, w którym będziemy nieśli nasz dobytek.
Okulary przeciwsłoneczne. Nie, zdecydowanie nie.
Czapka. Warto zabrać, bo czasem trzeba przejść gdzieś pod kolczastymi gałęziami, a czasem tylko dlatego, że deszcz tylko lekko kropi i chce się schować twarz przed wodą. Osoby lepiej na zdjęciach wypadające w chustce mogą wybrać tę opcję.
Rękawiczki. Zalecana opcja. Zwyczajne rękawiczki ochronne, choćby takie jakich używa się przy pracach ogrodniczych. Czasem przyjdzie czegoś się przytrzymać, a czasem odepchnąć pokrzywy. W Bwindi doskonale sobie dawałem radę bez rękawiczek, w Volcanoes ze dwa razy żałowałem, że ich nie mam na rękach.
Kij podróżny. Jazda obowiązkowa. Nie trzeba wozić z Polski, wystarczy nie odmawiać kiedy nam je proponują na początku trekkingu. Służy nie tylko jako trzeci punkt podporu, ale także do sprawdzenia jak wielkie błoto czai się przed nami na trasie. Jak ktoś jest przyzwyczajony do swoich kijów trekkingowych to niech je zabierze w podróż do Afryki.