2006 Barką po Francji (Canal du Midi). Lubimy zwiedzać obce kraje, lecz samochodem podróżuje się w coraz większym tłoku. Nie jest to przyjemne. Pomyśleliśmy więc dlaczego by nie spróbować rejsu barką. Przecież cała zachodnia Europa poprzecinana jest kanałami. Wybraliśmy się zatem na słynny Canal du Midi na nasz pierwszy rejs. Kanały były niegdyś ważnymi, ruchliwymi szlakami do transportu wszelkiego rodzaju towarów. Ładunek spoczywał na dużych tratwach, do których zaprzęgnięte były konie. Zwierzęta szły brzegiem, ciągnąc tratwy po wodzie. W czasach, gdy nie było pociągów, samochodów ciężarowych ani utwardzonych, wygodnych dróg ten sposób transportu był najszybszy i najtańszy. Dzisiaj kanały straciły swe znaczenie handlowe, ale przemieniły się w atrakcyjne szlaki turystyczne. Na ich brzegach nie widać już utrudzonych koni, lecz turystów którzy biegają, jeżdżą na rowerach, spacerują podczas gdy na wodzie czekają na nich barki. A na barkach ktoś gotuje, ktoś inny bierze prysznic, albo po prostu siedzi na pokładzie i popija wino. Rejsy barką to romantyczna włóczęga szlakami oddalonymi od ruchliwych autostrad i właśnie dlatego nam się spodobały.
Dlaczego barka?
Długo zastanawialiśmy się, czy warto wyruszyć na tygodniowy rejs barką. Przyzwyczajeni bowiem jesteśmy do wycieczek, podczas których chce się zobaczyć jak najwięcej, w jak najkrótszym czasie. Ta wycieczka miała wyglądać zupełnie inaczej. Zamierzaliśmy płynąć z Argens- Minervois położonej kilka kilometrów od Carcassonne do portu Ariane na przedmieściach Montpellier. Dla samochodu jest to bardzo krótka trasa, zaledwie 180 kilometrów. Barką mieliśmy pokonać ten dystans w sześć dni. Musieliśmy się przemieszczać w żółwim tempie, ponieważ barki mogą płynąć z szybkością do ośmiu kilometrów na godzinę (przeciętnie sześć na godzinę) i tylko w dzień. Obawialiśmy się zatem, że podróż okaże się zbyt wolna i nużąca. Jednak rejs rozwiał wszelkie wątpliwości. Płynie się co prawda leniwie lecz o nudzie nie może być mowy. Ciągle jest coś do oglądania na brzegach. W każdym miejscu można się zatrzymać i zejść na ląd. Można zwiedzać mijane miejscowości, robić zakupy na targach, odwiedzać winnice, można opalać się na pokładzie lub biec obok płynącej barki.
„Dodatkową przyjemnością jest przygotowywanie wspólnych posiłków, a potem biesiadowanie w salonie, który od sypialni i łazienek dzieli tylko parę kroków. Barka bowiem jest wygodnym, pływającym domem. Z pokładu na rufie wchodzi się do salonu połączonego ze sterówką i kompletnie wyposażoną kuchnią ( lodówka, kuchenka gazowa z piekarnikiem, zlewozmywak, szafki ze sprzętami potrzebnymi do gotowania i spożywania posiłków, łącznie z kieliszkami do wina i korkociągiem). W przedniej części naszej barki znajdowały się cztery sypialnie. W każdej było szerokie ”małżeńskie” łoże, szafa, umywalka z bieżącą wodą. Po drugiej stronie korytarzyka prowadzącego do sypialni były dwie kabiny prysznicowe i dwie ubikacje.
Kolejnymi atrakcjami rejsu są śluzy. Ich pokonywanie zabiera sporo czasu. Przed każdą śluzą trzeba zaczekać aż się otworzy jej komora, wpłynąć do środka, poczekać aż wypełni się wodą (jeśli płyniemy pod górę) albo aż woda z niej zostanie wypompowana (gdy płyniemy w dół) i dopiero płynąć dalej. Cała ta procedura zabiera czas. Planując więc poszczególne odcinki rejsu trzeba brać pod uwagę liczbę śluz pamiętając, że są one czynne od siódmej do dziewiętnastej. Ale śluzy nie są zawalidrogami. Niektóre mają tak śmiałą konstrukcję, że pokazuje się je turystom podróżującym autokarami. Ludzie stają na brzegach i pomostach z uwagą obserwując przeprawy barek. Mijaliśmy kilka śluz dziennie a każda była inna – nie spotkaliśmy dwóch takich samych. Przepływaliśmy przez śluzę w kształcie beczki, z której wychodziły trzy szlaki. Największe wrażenie zrobiły na nas tzw. wielkie schody. Jest to system ośmiu śluz, które niczym schody sprowadziły naszą barkę w dół, na dno doliny opodal miasta Beziers. Co dziwniejsze śluzy te są równie stare jak sam kanał, tyle tylko, że urządzenia mechaniczne zastąpiono elektrycznymi.
Tekst: Zofia Zubczewska
Zdjęcia: Stefan Zubczewski