Impresje 3

Wybrzeże

061_walvis_bay_na_morzu_portret_flipperaSwakopmund wygląda jak niemieckie miasteczko, które nieznany kaprys przeniósł w odległe krainy. Domy, sklepy, szyldy, nazwy ulic – nie ma pomyłki. To jest niemieckie miasto. Przycupnęło nad morzem, na końcu kolejowego toru. Zatoka dała mu początek, a kolej zapewniła życie. Kiedy ogląda się zdjęcia pierwszych farmerów przewożących swój dobytek na ciężkich wozach zaprzężonych w woły można być pewnym, że kolejowy tor biegnący przez pustynię była jak arteria doprowadzająca tlen do całego kraju.

A pustynia wyrasta zaraz obok. Tuż za miastem zaczynają się płaskie, piaszczyste tereny. Z drogi zbaczać nie wolno, bo ślady samochodowych kół są potem widoczne przez lata. Pustynia ma jakby zielonkawy odcień – to efekt porostów, które potrafiły ją zagospodarować. Raz w roku – nieprawda, niekiedy są lata kiedy to się nie zdarza! – przychodzą deszcze i wtedy pustynia nagle ożywa i staje się naprawdę zielona. Ukryte dotąd rośliny zaczynają kwitnąć. Porosty rozwijają się, by wchłonąć maksymalnie dużo wody. Są ludzie, którzy przyjeżdżają tylko po to by zobaczyć tę nagłą eksplozję natury. A trzeba się spieszyć, bo trwa to najwyżej kilka dni.

Jest tutaj miejsce, do którego warto przyjechać i ostatnie metry pokonać z zamkniętymi oczami. Po ich otwarciu efekt będzie wielokrotnie silniejszy. Wyżłobiony przez wodę, której nie ma w tym miejscu już od milionów lat, z krawędziami skał wyostrzonymi wiatrem rozpościera się Księżycowy Krajobraz (Moon Landscape). Jeśli kiedykolwiek chcieć kręcić film o fikcyjnym lądowaniu na Księżycu to tutaj nie wyda się ani centa na scenografię.
Atlantyk jest w tym miejscu Afryki wyjątkowo zimny. Ale to właśnie sprawia, że życie morskie jest tu bardzo bogate. Ryby mają tu pożywienia w bród. A skoro są ryby to są także i ptaki, są i uchatki, są i delfiny. Zbliżenie się do bardzo hałaśliwej kolonii uchatek powoduje spotęgowanie się ruchu tych zwierząt. Gwar rośnie. Nagle część z nich zaczyna pędzić do wody. Za chwilę kilkadziesiąt czarnych łbów przecina wodę. Uchatki skaczą w powietrze. Przewracają się na wodzie. Baraszkują pojedynczo, parami i w grupach. Potem pojawiają się delfiny, by skorzystać z przejażdżki na fali dziobowej naszej łodzi. Na koniec na łódź wskakuje Flipper, król portu i zatoki, duży samiec uchatki. Kiedyś odkrył, że ludzie na łodziach nie mają wobec niego złych zamiarów, a wręcz przeciwnie z ogromną uciechą będą mu sami pchać ryby do pyska. Flipper pozuje do zdjęć, daje się dotknąć i pogłaskać. A kiedy już wrąbie solidną porcję dokona dokładnej inspekcji wiadra po rybach. Bo może jednak jakaś się jeszcze zapodziała… Poczym z gracją zsuwa się do wody i bezszelestnie znika w zielonej toni.

Wschody i zachody słońca

091_chobe_zachod_slonca_i_slonieW Delcie Okavango słońce znikało pomiędzy drzewami zalewając pomarańczowym światłem drugi brzeg rzeki. Wraz z zachodem zmieniały się dźwięki wypełniające okolice. Jakby gasły hałasy dnia, a ich miejsce zajmowały szmery i krzyki nocy. Nowe głosy słyszalne były z dużo większej odległości. W Chobe obserwowaliśmy jak tarcza słońca niknie nad rozlewiskami rzeki, a w tle oczywiście kończyły kolejny dzień słonie. Zachód słońca nad Zambezi w Victoria Falls oglądaliśmy z pokładu turystycznego stateczku. Najpierw był dzień, potem zrobiło się wokół czerwono, a potem bardzo szybko świetlisty dysk zanurzył się w wodzie. O ile nad Wodospadami Wiktorii przy obserwacji zachodu słońca towarzyszyło nam wielu ludzi to pierwszy zachód nad pustynią spędziliśmy tylko w naszej grupie. Z jednej strony płaskowyż z coraz ostrzej rysującymi się skałami. Z drugiej dalej pustynia, a na niej biegnące w oddali antylopy. Zatrzymaliśmy samochód i dłuższą chwilę patrzyliśmy jak znika jaskrawo czerwona kula. Następnego dnia ruszyliśmy w drogę jeszcze po ciemku i wschód połączył się ze śniadaniem na pustyni. Kolejny wieczór to ponownie pustynia – tym razem oglądana z okien wolno jadącego pociągu. Jakby nierealny świat za oknem i elegancko urządzony wagon klubowy z panoramicznymi oknami, a pod bokiem steward gotowy do zaserwowania kolejnego drinka. Zachód nad Walvis Bay to słońce niknące w morzu i molo odcinające się czarną sylwetką na jego tle. A jeszcze wczesny poranek w Windhoek, kiedy widać jak miasto budzi się ze snu. I pochmurny i deszczowy Kapsztad. I następnego dnia słoneczny Kapsztad. Cała podróż była wypełniona zachodami słońca. Nie wiem który z nich był najpiękniejszy.

"Botswana i Namibia 2003 Michał Jaworski" table of contents

  1. Botswana i Namibia 2003 Michał Jaworski
  2. Trasa i historia
  3. Impresje 1
  4. Impresje 2
  5. Impresje 3
  6. Dodatkowe informacje
  7. Lektury