Norweskie orki i o śledziach też słów kilka
Orki występują we wszystkich oceanach świata, od wód tropikalnych aż po granice lodu w strefach podbiegunowych. Chociaż stanowią jeden gatunek (Orcinus orca) i fizycznie nie różnią się od siebie to ich zachowanie, rodzaj pożywienia, wydawane dźwięki znacznie różnią się pomiędzy poszczególnymi stadami. Niektóre grupy stacjonują zawsze w tych samych miejscach w pobliżu lądu. Inne widziane są tylko podczas migracji z jednych łowisk na drugie. Są rodziny, które polują na wieloryby. Są watahy odżywiające się fokami i lwami morskimi. Są również i takie, dla których ryby stanowią praktycznie jedyne danie. Każdy sposób zdobywania pożywienia jest inny i od najmłodszych członków stada wymaga wieloletniej nauki. Można obserwować jak młodzież pod pilnym nadzorem starszych zdobywa kwalifikacje w wyskakiwaniu na płytką wodę na plaży w pogoni za lwem morskim, bądź też w zaganianiu śledzi. Orki dorastają powoli – w pełni dojrzałe są dopiero około 15 roku życia. Rosną potem jeszcze przez następne dziesięć lat osiągając nawet do 9 metrów długości i wagę kilku ton. Choć spotykane były samce ponad 50-letnie, a samice nawet w wieku blisko 80 lat to jednak żyjące na swobodzie orki średnio żyją około 30-40 lat.
W każdym klanie orek używany jest inny, specyficzny tylko dla tej grupy dialekt. Orka spędza w swojej najbliższej rodzinie całe życie i doskonali porozumiewanie się od dzieciństwa. „Gadatliwość” grupy również zależy od pożywienia – orki polujące na śledzie są bardziej hałaśliwe niż orki polujące na foki lub wieloryby. Czasami myśliwy musi siedzieć cicho by ofiara nie zorientowała się w jego zamiarach, czasem prowadzi polowanie z wrzaskliwą nagonką. Tak jak inne delfiny orki mają doskonale rozwinięty słuch i prawdopodobnie ich wizja otaczającego świata w znacznej mierze odbywa się poprzez „widzenie słuchem”. Badania wykazały, że rejestrują dźwięki nawet do 100 kHz (człowiek tylko do ok. 16 kHz), co umożliwia im bardzo precyzyjną lokalizację i określanie ruchu przedmiotów pod wodą. Fenomenalny słuch nie oznacza bynajmniej złego wzroku – mają stereoskopowe postrzeganie w dół i ku przodowi. Stąd też często obserwowane wynurzanie orek niczym ogromnych bojek i podglądanie przez nie co dzieje się nad powierzchnią wody.
Stada są matrylinearne, przewodzi im najstarsza samica. Jeśli jedna z młodszych samic zdecyduje się na odłączenie i założenie własnej grupy to nigdy nie oddala się samotnie. Najczęściej czyni to z jednym ze swoich dzieci. Większość zwierząt spędzi jednak kilkadziesiąt lat w towarzystwie swojej matki, babki i rodzeństwa. Stada trzymają się razem, choć samce mogą oddalać się w misjach zwiadowczych by sprawdzić czy gdzieś nie panują lepsze warunki do polowania. Również w czasie gdy samice stają się gotowe do rozrodu samce na krótko opuszczają swoją rodzinę i ruszają na miłosną przygodę, by szybko wrócić do swoich. Ciąża trwa 16-17 miesięcy, zaś noworodek ma około dwóch metrów długości i waży 180kg. Bardzo często taki maluch pływa blisko samca – prawdopodobnie dlatego, żeby ślizgać się na fali wytwarzanej przez większe zwierzę i zużywać na pływanie jak najmniej energii.
Orkom zagraża wyłącznie człowiek. Do niedawna bezpośrednio – choć orka nie była nigdy odławiana tak jak inne wieloryby, to szybko uczyła się jak podkradać zdobycz rybakom. A wtedy do orek strzelano lub nawet je zabijano. Od 1981 roku wprowadzono jednak zakaz polowań, a filmy dokumentalne, orki w oceanariach oraz kolejne przygody Willego z „Uwolnić orkę” spowodowały zdecydowany wzrost sympatii do tych zwierząt. Co ciekawe orki unikają losu wielu delfinów zagrożonych przez oceaniczne rybołówstwo i praktycznie nie wplątują się w sieci.
Obecnie dużo większym niebezpieczeństwem dla tych wspaniałych zwierząt wydaje się być zatrucie środowiska naturalnego. U orek, stojących najwyżej w łańcuchu pokarmowym, stwierdzono gromadzenie się w ciele różnych substancji, które mogą mieć bezpośredni wpływ na ich siły fizyczne i zdrowie ich potomstwa. Również turystyczna atrakcyjność wbrew pozorom wcale nie wychodzi im na dobre. Ssaki te nie lubią wścibstwa, nachodzenia czy też dotykania, stąd duża ilość łodzi uganiających się za stadami orek w Norwegii czy Północnym Pacyfiku jest dla nich uciążliwa i stresująca. Wszyscy zajmujący się turystycznym tropieniem orek doskonale wiedzą, że do bliskiego spotkania ze zwierzętami dochodzi tylko wtedy kiedy one tego chcą. Jeśli same zdecydują się podpłynąć i zbliżyć, kiedy będą zrelaksowane i w dobrym nastroju, wówczas mogą mieć ochotę na spotkania z ludźmi. W takich sytuacjach obowiązuje zasada, żeby unikać hałasów, zatrzymać łódź, a nurkującym w skafandrach ludziom zalecić minimum aktywności. Wybór czy zbliżyć się czy nie należy do delfina, co człowiekowi mieniącemu się panem stworzenia trudno zaakceptować. Wszelkie pościgi czy próby dopłynięcia do orek są z góry skazane na niepowodzenie. Kolejnym zagrożeniem dla delfinów są śruby łodzi i statków w ruchliwych miejscach, a ślady kontuzji czy wręcz ucięte płetwy grzbietowe są znaczącym śladem takich zdarzeń.
Ciekawostką jest, że orki unikają jak mogą grindwali (Globicephala melaena, ang. Long-finned pilot whale). Nie chodzi o pożywienie, gdyż grindwale przeważnie polują na głowonogi na kilkusetmetrowych głębokościach. Orki zaś gustują w innym jadle i przebywają blisko powierzchni z rzadka tylko schodząc na głębokość poniżej 20 metrów. Przyczyna może leżeć w tym, że grindwale – choć mniejsze od orek – poruszają się w grupach liczących nawet kilkaset osobników, są ogromnie hałaśliwe pod wodą, a zachowaniem wobec innych waleni przypominają sforę bulterierów. Tego orki, jak widać stworzenia wrażliwe i delikatne, nie lubią do tego stopnia, że natychmiast wynoszą się z rejonów, gdzie pojawi się ich mniejszy kuzyn.
O orkach można by jeszcze wiele, ale skoncentrujmy się tylko na norweskich orkach w Tysfjordzie i okolicach oraz ich śledziowej diecie.
Norweskie orki przez cały rok żerują na śledziach. Badania wykazały, że wraz z migracjami ławic przesuwają się także stada orek. Późną zimą udają się ku południowym wybrzeżom Norwegii, gdzie odbywa się tarło śledzi. Latem pojawiają się w okolicach Islandii i na Morzu Norweskim, gdzie śledź na potęgę wcina różne morskie skorupiaki, ze szczególnym upodobaniem do Calanus finmarchicus. Kiedy zaś przychodzi jesień śledź przestaje żerować a jeszcze nie nabrał ochoty na miłość – o tej porze po prostu chce gdzieś przeczekać aż do lutego. Śledzi ogarniętych tą myślą bywa nawet sześć milionów ton – gdyby każdy Polak ważył po 100 kg to byłoby nas raptem 3,8 miliona ton… Miejsce zimowania nie zawsze jest to samo. Raz na jakiś czas śledzie wybierają fiordy północnej Norwegii. Przypływają potem w to miejsce przez około 30-40 lat by potem wyszukać sobie jakieś nowe na otwartych wodach. I znowu powtórzyć cały cykl po kilkudziesięciu latach. Orki cierpliwie podążają za śledziami.
Jesteśmy gdzieś pod koniec cyklu, pod koniec okresu kiedy śledzie masowo wpływają do Tysfjordu, Ofotfiordu i innych okolic Vestfjordu. Zaczęły tak robić w latach osiemdziesiątych ubiegłego stulecia. Obecnie młodsze roczniki śledzia już znalazły sobie inne zimowiska, a do fiordów trafiają wyłącznie ryby starsze niż pięć lat. Wprawdzie starszy, wyrośnięty śledź jest ulubionym pożywieniem orek, ale jego liczebność spada na tyle gwałtownie, że już wkrótce ławice na dobre znikną z fiordów. To oznacza, że jeśli przyjdzie ci ochota na nurka z orkami to nadeszła ostatnia chwila, nawet jeśli szansa na dobry rejs i znalezienie orek chętnych do bliskiego spotkania jest coraz mniejsza. Za rok, dwa lub za trzy prawdopodobnie atrakcja ta zniknie z oferty ponieważ największe z delfinów nie będą miały powodów by penetrować norweskie skalne zatoki. Na następną okazję przyjdzie poczekać kolejnych kilka dekad, bo zupełnie mija się z celem uganianie się za orkami po Atlantyku, gdzie są nowe śledziowe zimowiska. Natomiast nurkowanie z orkami o innych preferencjach żywieniowych niż śledzie graniczy z wyrafinowanym samobójstwem…