Informacje dodatkowe – Etiopia Wyprawa

Co jeszcze wiedzieć warto o wyprawie do Etiopii?

uwaga: wszystkie dane na wrzesień 2002

Jedzenie. Podstawowym jedzeniem w Etiopii jest indżera, placek zrobiony ze zboża zwanego tef. Mięsny dodatek do indżery określany jest jako wat. Tak jak my przy dłuższym wyjeździe tęsknimy za polskim chlebem tak Etiopczyk marzy o kęsie indżery. Tef jest bardzo starym w historii ludzkości zbożem i nie jest uprawiany nigdzie poza Etiopią. Stąd też również kłopoty z pomocą w przypadku klęsk nieurodzaju, bo przecież nigdzie na świecie nie ma instytutów pracujących nad polepszeniem odmian tego zboża. Królewskim napitkiem jest tedż, alkoholowy drink na bazie miodu.

Tedż jest smaczny i godny polecenia w odróżnieniu od produkowanego na wsi lokalnego piwa zwanego tella. Oprócz tego można spróbować normalnego piwa robionego w typowych browarach, a nawet etiopskiego wina (niezłe gronowe wino stołowe). Doskonale będą się czuli kawosze, bo nie udało mi się dostać złej kawy, natomiast herbata to będzie wielkoprzemysłowa maczałka. Warto przejść się do etiopskiej knajpy w Addis lub w innym mieście – nawet stylizowane tańce mają swój urok. Z jedzeniem – wbrew utartym schematom nie ma problemu. Podobno głodem zagrożone jest tylko około 10% ludności, przede wszystkim nomadzi na południu kraju. W tym samym czasie kiedy oni giną z braku pożywienia w innych częściach kraju jedzenia jest pod dostatkiem. I tylko nie ma go jak przewieźć… Z jedzeniem i piciem jak we wszystkich takich krajach. Gotuj, usmaż lub zrezygnuj. Napoje tylko butelkowane (Pepsi Cola itp. są łatwo dostępne). Nikt z naszej grupy nie cierpiał w ciągu tych 9 dni na żołądek. Trudno też mi – a może i chwała Bogu – wypowiadać się na temat miejscowej służby zdrowia, ale raczej trzeba uważać i nie liczyć zbytnio na pomoc.

Zejdź ze szlaku. Warto choć na chwilę zjechać z utartego szlaku, by zobaczyć normalną wieś. To zobaczysz na drodze to mnóstwo ludzi, którzy idą. Po prostu idą. W rękach lub na ramionach trzymają laski, przeważnie są boso i idą. Niezłym przeżyciem jest zajrzenie do tukulu, domu w jakim mieszkają wieśniacy i obejrzenie całej wsi z bliska. Ziemia orana jest najczęściej wołami i drewnianą sochą, ale na tę kamienistą glebę chyba trudno o lepsze narzędzia. Zwierzęta domowe są zadbane, nawet psy nie wyglądały na zabiedzone.

Przyroda jest tutaj niesamowita i koniecznie trzeba zabrać ze sobą więcej filmów. Chodzi nie tylko krajobrazy. Kiedy ogląda się na Internecie propozycje etiopskich biur podróży to zawsze będzie to Królewski Szlak (tzw. King’s Route) i przynajmniej kilka propozycji dla obserwatorów ptaków. Jest to absolutnie uzasadnione – cały czas będzie okazja do obserwacji kolorowych pierzastych mieszkańców tej ziemi. Ręka sama wtedy sięga w stronę aparatu.

Plagą są muchy. Za wyjątkiem wysoko położonych terenów dokuczają i przeszkadzają. Patrz: pamiątki!

Pieniądze. Walutą jest Birr i podczas naszego pobytu miał stałą wartość około 50 groszy. Warto mieć ze sobą zapas jednobirówek dla wszystkich tych, którzy wyświadczyli nam jakąś przysługę. Z wymianą pieniędzy (preferowany dolar) nie ma kłopotów w dużych miastach. Trzeba pamiętać, że średnia klasa w Addis Abebie (czyli najdroższym miejscu do życia w Etiopii) zaczyna się od 1000 Br miesięcznie, czyli około 40 Br dziennie. Jeśli na prowincji damy komuś 10 Br to opłaciliśmy mu dniówkę… Ale płaćmy ten podatek od białej skóry, bo jest tutaj biednie.

Podczas wyprawy w Etiopii doświadczyliśmy, że generalnie jest tanio. Obiad w najlepszym hotelu w mieście wyjdzie około 40 Br (20 złotych) od osoby. Fotografowanie jest zazwyczaj darmowe, choć nie zawsze na to pozwalają. Natomiast zdzierają po 50-100 Br za filmowanie kamerą video, ale cenniki mają chyba urzędowe, bo cen nie dało się negocjować. Nie było kłopotów z kupnem filmów czy baterii. Ale też tyczy się to raczej dużych miast.

Komunikacja to oddzielny problem. Dróg nie ma. Dotarcie gdzieś drogą lądową to wprawdzie będzie wielka przygoda, ale może zająć to wiele dni. Ethiopian Airlines są bardzo przyzwoitą linią lotniczą i jeśli cię stać to trzeba z nich korzystać. A widoki na góry z samolotu kompensują ten wydatek z nawiązką.

Etiopia wyprawaPamiątki. Typową pamiątką z Etiopii jest metalowy lub drewniany krzyż. Wielkość od małego wisiorka do kilkudziesięciocentymetrowego metalowego puca. Bardzo bogato zdobiony, często stylizowany tak, że raczej trzeba się domyślać, że to krzyż. Można kupić kolorowe szale bardzo charakterystyczne dla tego kraju. Albo pojemnik na indżerę. Bardzo ładna jest packa na muchy z końcówką z włosia – często widać Etiopczyków oganiających się tym instrumentem od owadów (a muchy są prawdziwą plagą – nie sposób ich pozbyć!). Jeszcze innym pomysłem mogą być ceramiczne naczynia, przede wszystkim czajniczki na kawę. Na ładne albumy ze zdjęciami czy materiały reklamowe nie ma co liczyć – do Etiopii przyjeżdża tylko około 20 tysięcy turystów rocznie – choć jakiś tam album udało się jednak kupić.

Porozumiewanie się. Napotkani w turystycznych miejscach Etiopczycy mówili zadziwiająco dobrze po angielsku. Innym językiem jakiego mogą spróbować w kontakcie z nami może być rosyjski… Ale odjeżdżając choć trochę w bok porozumiewać się trzeba intensywnie rękami.

Pamiątki. Krzyże etiopskie to podstawowa pamiątka przywożona z tamtego kraju. Ale uwaga: ponieważ brak jest inwentaryzacji najcenniejszych przedmiotów takich jak krzyże, a pamiątki bardzo przypominają oryginały więc zdarza się, że nasza pamiątka może być zarekwirowana podczas przejścia do samolotu. Nie jest to obawa bezzasadna – kilka lat temu zniknął słynny krzyż lalibelski. Udało się go odzyskać, ale…

Kolorowe szale i naczynia na indżerę to kolejna propozycja. Można także zakupić miotełkę do odganiania much – taką jaką często noszą Etiopczycy.

Kilka książek i albumów jest także godnych polecenia, chociaż żaden nie zwala z nóg.

Kupcie trochę kawy. Ostatecznie to ojczyzna tego napitku…

Miejscowa muzyka jest dostępna w zasadzie tylko na kasetach i jest uwspółcześnioną (insturmenty!) wersją muzyki ludowej. Ale są także wykonawcy etiopscy, którzy próbują zaistnieć na świecie. Płytę Gigi „Gud fella” z 2001 roku mogę naprawdę polecić.

Etiopia wyprawy happy new year largePomiar czasu w Etiopii. Doba ma tutaj także 24 godziny. Ale dzień zaczyna się o 6 rano i liczy dwanaście godzin. Potem jest dwanaście godzin nocy. Jeśli Etiopczyk umawia się z tobą na trzecią – zachowaj czujność! – będzie u ciebie o dziewiątej rano…
Przypominam także, że jadąc do Etiopii robimy się o 7 lat młodsi. Nowy Rok przypada 11 września. Podczas naszego pobytu we wrześniu 2002 świętowano hucznie w Addis Abebie nadejście nowego 1995 roku!!!

Inne. Etiopczycy nie mają imienia i nazwiska w takim sensie jak my to rozumiemy, ale rozpoznawani są przez imię i imię ojca. Stąd kiedy trafisz do banku i wypełniasz formularz pamiętaj o co chodzi kiedy zobaczysz w rubryce „imię ojca”. Rosjanie muszą czuć się jak w domu… Dodatkowo na chrzcie otrzymują jeszcze jedno chrześcijańskie imię i stąd niekiedy będą ci się przedstawiali jako Johannes (Jan), Mikael (Michał) czy Mariam (Maria). Osoby znaczne i szanowane mają nadawane przydomki i pod takimi imionami są znane np. Hajle Selassje.

"Etiopia wyprawa 2002 Michał Jaworski" table of contents

  1. Etiopia wyprawa 2002 Michał Jaworski
  2. Wyprawa do Etiopii - Historia, trasa
  3. Impresje 1 - Etiopia wyprawa
  4. Impresje 2 - Etiopia wyprawa
  5. Informacje dodatkowe - Etiopia Wyprawa
  6. Lektury